Pamiątka z PRLu

09 mar
2021

Kategorie: Opowiastki

Rok 1980 może 1981. Jedziemy z rodzicami na Węgry. Keleti Pu. Sok pomarańczowy. Taki dziś za 50 groszy do dostania w każdym warzywniaku. To jest ambrozja której nigdy wcześniej nie próbowałem. Boziu jaki pyszny! Wujka, który był z nami okradli cyganie jak wymieniał forinty na dolary w dworcowym kiblu. Powrót – wyciągają wszystkich z pociągu. Komora celna (boję się tej nazwy), psy, przestraszeni ludzie. Mama płacze. Udało się. Jedziemy do domu. Rodzice się cieszą, że zabrali im tylko jeden złoty łańcuszek.

Rok 82. Lato. Wszyscy koledzy zbierają puszki od piwa i opakowania po papierosach. Każdy ma w domu słomkową matę i przyczepia na niej swoją kolekcję. Ja też mam taką matę. Też zbieram. Z przyjacielem chcemy mieć najlepsze paczki, jakich nikt inny nie ma. Jesteśmy pomysłowi. Przeczesujemy kosze na śmieci w hotelu Światowid. Znalazłem brązową paczkę po DuMontach. Super. Nie udało się wejść do głównego śmietnika hotelowego. Szkoda. W Grand Hotelu tylko czerwone Marlboro i Stuvesanty – niezbyt dobre znaleziska, bo popularne. Przegonił nas konsjerż.

Rok 1982. W szkole dostałem szczoteczkę do zębów z darów. Podziwiam kunszt wykonania zagiętej rączki, skomplikowanego wzoru kolorowego włosia. Używam jej dwa lata, bo jest śliczna. Nie kupisz takiej w drogerii. U nas kępki włosów wyłażą same z siebie.

Rok 83. Zima. Późne popołudnie. Lampy oświetlają plac przed kościołem – jeszcze rtęciowe białe, nie sodowe jakie zamontują za kilka lat jako powiew nowoczesności. Dziś nie będzie religii. Taka kartka wisi na drzwiach sali do katechezy. Wychodzimy na śnieg. Wygłupiamy się, rzucamy śnieżkami. Ktoś robi orła w śniegu. Wtem przybiega kolega i krzyczy DAAAAARYYYY PRZYWIEŹLI! Rzeczywiście, na plac przed kościołem zajeżdża TIR. Co za cudna maszyna. Nie jest to Star ani Jelcz. To Scania! Nigdy wcześniej nie widziałem takiej. Ktoś otwiera pakę, ksiądz Jagiełło woła nas i każe nosić na zachrystię paczki. Nosimy. W pół godziny ciężarówka jest rozładowana. Wszyscy pracują ciężko, bo ktoś powiedział, że ksiądz da coś z darów jak pomożemy. Ksiądz Jagiełło rzuca mi z paki kilogram solonego duńskiego masła. Pyszne.

Za każdym razem gdy mijam cygańskie dzieci żebrzące na ulicy przypomina mi się kim byłem trzydzieści pięć lat temu. Niewielka różnica. Czy chciałbym by moja córka miała tak fantastyczne wspomnienia z dzieciństwa? Wszystko oddam za to by nie.

Powrót na stronę główną