Różnice kulturowe

09 mar
2021

Kategorie: Opowiastki  | Etykiety: Opowiadanie

Podróż nocnym IC z Warszawy do Sopotu to zawsze przygoda. Nigdy nie wiesz, czy kontroler jest kontrolerem, czy przebierańcem z gazem usypiającym. Nie wiesz, czy obudzisz się z drzemki z bagażem czy pobity w toalecie, albo gdzieś przy torze. Kiedyś okradli mnie pracownicy PKP w pociągu do Łodzi, przeżyłem też napad w drodze do Warszawy (złapałem skurwysyna).

Nie dziwarek, że patrzyłem na współpasażera z niepokojem ale i nadzieją na bezpieczną podróż. We dwóch łatwiej przypilnować dobytku i nie dać się zaskoczyć wszelkiemu złu, które żyje pod nazwą Polskie Koleje Państwowe.

Pan Marcin okazał się miłym współpasażerem. Elokwentnym, pełnym ciekawych historii, gadatliwym, młodym światowcem. Jego krytyka polskiej wersji kuchni włoskiej była ciekawa, ale na deser opowiedział coś naprawdę smakowitego.

– Mój kolega pracował w stoczni gdańskiej. W biurze. No wiesz, jak u polityków albo w ZUSie, przychodzisz rano do biura, kawa, gazetka, potem lanczyk, jakaś mała robota na boku, jeszcze kawka i byle do szesnastej. Czasem jakiś koniaczek chłopcy zrobili, czasem coś mocniejszego.

– Któregoś dnia okazało się, że do pokoju w którym trwała tak ciężka praca dokooptowano spadochroniarza z azji. Chiny czy Korea zleciły w stoczni budowę statku. Skośny kontroler przyjechał doglądać budowy ze strony inwestora. Noooo i się zaczęło.

– Chińczyk przychodził za pięć ósma, przygotowywał biurko, wyciągał skoroszyty, ołówki, mazaki, kredki, łapał za telefon i zasuwał jak nakręcony do szesnastej. O szesnastej zaczynał układanie teczek w równiutki stosik, kredki i mazaki według koloru, nożyczki i zszywacz układał z kątomierzem.

– Oczywiście jego polskim kolegom taka wersja świata nie do końca odpowiadała.

– Polska gościnność jest przysłowiowa i mój kolega też chciał nawiązać do chlubnych tradycji. Namawianie na kawki, herbatki, ciasteczka, czy o zgrozo alkohol nie dawały skutku. Może problemem była bariera językowa, gdyż Chińczyk nie mówił w żadnym ludzkim języku, tylko po swojemu.

– Mówiąc, że działania pracowników stoczni nie przynosiły żadnych efektów skłamałem. Po kilku próbach ugoszczenia dewizowego gościa, przed rozpoczęciem pracy stawał on na baczność, mówił 对不起,我的另一雇主的员工,我不能参加你的罢工。po swojemu głęboko się kłaniając, po czym siadał i zaczynał szaloną pracę. I tak każdego dnia. Rozpoczęcie i zakończenie pracy poprzedzone pełną uniżoności przemową.

– Nie ma się co dziwić, że długie i niezrozumiałe powitanie zaciekawiło mojego kolegę. Po długich poszukiwaniach kolega znalazł w Gdańsku jakiegoś człowieka, rozumiejącego język gościa, którego dało się ściągnąć przed ósmą do biura. Tłumacz zaczaił się w pokoju kolegi i czekał. Jak zwykle, 7.55 do biura wszedł Chińczyk. Wyciągnął swoje przybory biurowe, chwilę przed ósmą wstał z miejsca i kłaniając się w pas wypąkał 对不起,我的另一雇主的员工,我不能参加你的罢工。

– Tłumacz śmiał się pięć minut, zanim zdołał wykrztusić z siebie tłumaczenie. A brzmiało ono mniej więcej tak:

Bardzo was przepraszam, ale pracuję dla innego pracodawcy i nie mogę brać udziału w tym strajku.

Marcin opowiadał dalej, a PKP nas wiozło przez kraj. Mijaliśmy budki dróżników, nastawnie, stacje pełne ludzi ciężko pracujących, by spóźnienie pociągu IC do Sopotu nie wyniosło więcej jak pół godziny.

Powrót na stronę główną