W 2010 roku miałem okazję wykonać zdjęcia panoramiczne ruiny najstarszej łódzkiej elektrowni. EC1. Elektrownia wyglądała wtedy jak Czarnobyl. Dziś jest odrestaurowana i nie zobaczysz już tych plam i łuszczącej się farby. To wirtualna wycieczka po czymś, co już nie istnieje. Wycieczka składa się z około 30 połączonych ze sobą panoram, można zajść aż na dach elektrowni.
Ruiny zamku leżącego na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, wybudowanego w systemie tzw. Orlich Gniazd, we wsi Mirów w województwie śląskim, w powiecie myszkowskim. Zamek w Mirowie stanowi przykład średniowiecznego zamku obronnego zaadaptowanego do celów mieszkalnych. Powierzchnia zamku wynosiła pierwotnie ok. 270 m2. W wyniku rozbudowy podjętej przez kolejnych właścicieli powierzchnia budowli rozrosła się do 1200 m2. Zamek otaczał mur obwodowy, był otoczony fosą, a na wewnętrzny dziedziniec prowadziła brama.
Ćwierć wieku temu (jej, jak to brzmi) miałem przyjaciółkę, której ojczym był radioamatorem. Facet miał szajbę na punkcie komunikowania na falach krótkich. Na dachu bloku w którym mieszkał zbudował ogromną obrotową antenę. Nawiązywał połączenia z połową świata. Miarą sukcesu hobbystów DXiarzy są kartki potwierdzające nawiązanie połączenia – QSL. Małe, wielkości karty kredytowej obrazki z nazwą stacji z którą nastąpiło połączenie. Radioamatorzy wymieniali się drogą pocztową tymi karteczkami. Obie strony wysyłały je sobie dla sportu. Na ścianach ojczyma mojej przyjaciółki wisiały setki jak nie tysiące tych QSLek. Facet był chyba najlepszy w kraju. Był wręcz zasypywany DXowymi QSLkami. Długo nie potrafiłem pojąć dlaczego. Ani nie miał największej anteny w Polsce, ani nie miał największych nadajników – ot jeden z wielu radioamatorów. A jednak DXował hurtowo. Aż któregoś dnia pojąłem.
Jeżeli wybierasz się nad jezioro w Echternach, a chciałbyś uniknąć tłumu podczas spaceru (w Luksemburgu jest tylko 1% powierzchni kraju pokrytej wodą stojącą - jeziora nie są typowym elementem krajobrazu) polecam szlak pieszy autopedestre numer 2 wokół jeziora Echternach. Szlak jest piękny, widokowy, o dosyć łagodnych pochyleniach (zejście jest trudniejsze od wejścia) i w większość utwardzony. Nagrodą za wspięcie się ponad sto metrów jest cudowny widok na jezioro i południową część miasteczka.
Wokół Echternach i w jego okolicach jest masa fantastycznych szlaków pieszych. W miasteczku zaczynają się trzy trasy Autopedestre. Kilka kilometrów piechotą można dojść do słynnego Mullerthall. Po niemieckiej stronie też trudno narzekać na brak atrakcji dla fanów wędrowania... jednak bywa tu tłoczno. Jest takie miejsce które poznałem tylko dzięki miejscowym. Obszar przez który nie przechodzą żadne szlaki turystyczne. Miejsce gdzie czasem można na leśnych drogach nikogo nie spotkać... To zbocza wzgórza Ierelchen wyrastającego na północ od miasteczka.
Mikroklimat Echternach jest bardzo angielski. Każdego ranka mgła ściele się w całej dolinie Sauer. Około 9 słońce rozgania mgłę i zależnie od pogody w okolicy pojawiają się normalne chmury albo piękne niebieskie niebo. Dla fanów mgły warunki są świetne. Skutkiem ubocznym mglistości jest też mała ilość śniegu. W dolinie Sauer śnieg leży kilka dni w roku. Zimą wystarczy wyjechać z doliny by trafić na ogromne śnieżne połacie gór Eifel.
Dawno dawno temu (jakieś 30 lat) z przyjacielem poszliśmy w warmińską głuszę na WYPRAWĘ. Po latach doszliśmy do wniosku, że dla obu z nas było to jedno z najważniejszych formujących przeżyć. Przeczytajcie jak mój przyjaciel Marcin Piotrowski zapamiętał te kilka dni.
Ta strona jest eksperymentalną implementacją systemu zarządzania treścią Wagtail
zainstalowanego na instancji T2-mini AWS we Frankfurcie. Testuję tu sobie rozwiązania,
które wdrażam w innych miejscach.
Gdybyś chciał pomocy w prowadzeniu strony www w oparciu o system zarządzania treścią Wagtail
i AWS - napisz radek@3210.lu